15.3.16

Some kind of heaven, czyli relacja z koncertu Hurts!


Brytyjski duet podbił moje i wiele innych serc na całym świecie w 2010 roku. Po wydaniu dwóch płyt "Happiness" i "Exile" przyszedł czas na długo oczekiwany, trzeci krążek - "Surrender". Nowa porcja muzyki wymaga promocji, a trasa koncertowa zahaczyła również o naszą stolicę. Zapraszam na relację z warszawskiego koncertu Hurts na Torwarze!



Na pewno znacie to uczucie, kiedy z niecierpliwością wyczekujecie jakiegoś ogłoszenia, jakichś wieści odnośnie trasy koncertowej waszego ulubionego zespołu. Aż w końcu pojawia się, jest krzyk euforii, że tyle się czekało, że będą, że w końcu na żywo, że nowe utwory, że całkiem inny klimat, że to WRESZCIE to, czego chcemy. Komplet emocji. Od zniecierpliwienia, przez niedowierzanie i radość, po łzy, oczywiście ze szczęścia. 

Ogłoszenie Surrender Tour było najlepszym prezentem na zbliżającą się jesień. Decyzja o kupnie biletu podjęta została bez wahania, tuż po wypuszczeniu ich do sprzedaży. Pozostało tylko czekać na upragniony marzec... 

Aż w końcu, po tych kilku miesiącach oczekiwań, nadszedł pewien poniedziałek. 

14.03.2016

Tadam! Wstając lewą nogą w pierwszy dzień tygodnia, wiedziałam, że nie będzie to ani dobry dzień, ani tydzień. Horoskop tylko to potwierdzał: "Częściej myśleć będziesz o wypoczynku niż o pracy". Nie mając wiele czasu, czym prędzej pobiegłam na pociąg na uczelnię, który niestety nie chciał przyjechać...
Po całym średnio udanym dniu nadszedł upragniony wieczór, a o godziny poranne już w ogóle nie miały dla mnie żadnego znaczenia. I dobrze! Z otwartym sercem wyczekiwałam na godzinę 20:30.

Emocje sięgnęły zenitu, gdy na czarnym płótnie zasłaniającym scenę pojawił się napis

SURRENDER

Co dalej? 

Działo się! Na początek niesamowite intro w wykonaniu zespołu wraz z chórkiem. Później na scenę wkroczył Theo i Adam otwierając półtoragodzinne show kawałkiem "Some kind of heaven". 

I ja czułam się jak w niebie. Niemalże przez cały koncert, w odpowiedzi na dźwięki kolejnych nut, na moim ciele pojawiały się dreszcze.

Na lekkim wzniesieniu sceny umieszczony został zespół i chórki, dorzucając swoją cegiełkę do wspaniałego widowiska. Można było odczuć, że wszyscy świetnie się bawią przy tej robocie i sprawia im to niezłą frajdę. I oto chodzi! Żeby nie tylko frontmani grupy wpływali na klimat i interakcję z fanami.

Kolejne minuty koncertu mijały w mgnieniu oka. Piosenka "Why" przyniosła niespodziankę dla zespołu od nas - fanów, w postaci wzniesionych w górę kartek z napisem "We love HURTS and it doesn't hurt at all! ;)". Przez kilka chwil akcja została zwolniona, a na tapetę poleciały wolniejsze, ale bardzo klimatyczne utwory. "Weight Of The World" nie porwał mnie w wykonaniu na płycie, natomiast wersja koncertowa wbiła mnie w ziemię. Coś niesamowitego!

Niezwykle emocjonalny kawałek "Affair" do tej pory nie znajdował się na koncertowych setlistach, aż do momentu Surrender Tour. Nareszcie! Spełnione zostało marzenie o chęci usłyszenia tego utworu na żywo. Strzałem w dychę było umieszczenie go na setliście, a subtelne wykonanie utworu wskazuje na jego wyjątkowość.

Na wyróżnienie zasługuje także wykonanie "Rolling Stone" - z cięższym i ostrzejszym brzmieniem, które było świetną odskocznią od wolniejszych utworów; "Wings" - z ogromną dawką emocji jaką niesie ten utwór, a także samo wykonanie koncertowe, idealne na końcówkę widowiska; oraz "Nothing Will Be Bigger Than Us", na który publiczność przygotowała różowe balony, nawiązujące do okładki nowej płyty. Przyznam szczerze, że akcja z mojej perspektywy wypadła bardzo dobrze!



Nie mogło oczywiście zabraknąć także szlagierów z poprzednich płyt, czyli m.in Wonderful Life, Somebody To Die For, czy Stay. Być może nie zaskakują aranżacją, ale na koncertach po prostu nie może ich już zabraknąć.

19

Tyle dokładnie utworów (wraz z intro) zaprezentowali nam na cudownym koncercie brytyjscy muzycy. Czas spędzony na Torwarze zleciał szybko i nadal czuję pewien niedosyt. Chciałoby się więcej, dłużej... Z małych minusów - zabrakło mi "Silver Lining". Z ogromną chęcią chciałabym usłyszeć także na żywo utwór "Slow". Kto wie, może jeszcze się uda - czekam z niecierpliwością!
Z większych minusów - support. Zupełnie mnie nie porwał, niestety. 

Mimo wszystko ten niesamowity koncert jest dla mnie świetnym prezentem na zakończenie zimy i rozpoczęcie wiosny, z przytupem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 całkiem od czapy , Blogger